Pared - Bogusław Kowalski

Im większą masz władzę, tym większą musisz mieć cierpliwość.

— Seneka Młodszy

My, klawiszowcy

Po raz kolejny naciskam klawisz delete i po raz kolejny próbuję się zmierzyć ze swoimi myślami. Mam świadomość, że napisanie zdania, kolejnego słowa, naciśnięcie następnego klawisza daje mi władzę. Mając przywilej dany przez Naczelnego mogę stygmatyzować czyjeś zachowania. Mogę też wyrządzić komuś niewyobrażalną krzywdę. Stąd moje usiłowania i autocenzura. Jak wyrazić myśli opisując zdarzenia i nikogo przy tym nie raniąc? Piszę więc i kasuję moje rozterki dotyczące naszego wspinaczkowego światka. Od kilku tygodni zastanawiam się co dziś najbardziej rozpala polskich wspinaczy. Jakie wydarzenie ze świata gór zaprząta umysły wspinaczy oraz kibiców około wspinaczkowych? Tego lata wydarzyło się kilka tragedii, bardzo bolesnych nie tylko dla rodzin tragicznie zmarłych.  Miejsce miał jeden wypadek, który zakończył się cudownym ocaleniem. Ponadto mieliśmy rewelacyjne przejście Adama Pustelnika, który wspólnie z Seanem Favrese pokonał jedną z najtrudniejszych dróg wielkościanowych na świecie, Obrayu, 8c+/9a(?). Dowiedzieliśmy się o powtórzeniu Voie Petit 8b – niesamowitym zważywszy na doświadczenie alpejskie Konrada Ociepki i Marcina Wszołka. Usłyszeliśmy o mistrzostwie Oli Rudzińskiej i wicemistrzostwo Marcina Dzieńskiego w czasówkach juniorów. Przeczytaliśmy o świetnym start Piotrka Schaba w Arco i najmłodszym polskim 9a, pokonanym przez siedemnastoletniego Alexa Raczyńskiego. Z dalekich Chin dotarła do nas informacja o dwóch Pucharach Świata zdobytych przez Edytę Ropek i Łukasza Świrka. Niedługo później z Afryki przybiegła wiadomość o nowej drodze Mechaniczna Pomarańcza 7a+ RP C0, na Turni Inago w Mozambiku oraz o świetnym stylowo przejściu drogi Bravo les Filles 8b, biegnącą ścianą Tsaranoro Kely na Madagaskarze.

Wydawałoby się, że po takim lecie można by być zainspirowanym do ciężkiego treningu w mrocznych salach wyposażonych w pochylnie, kampusy, chwytotablice. Nic z tego! Zamiast dyskutować o dokonaniach i planach przerzucamy gorące argumenty na temat książki, której nie sposób przeczytać oraz drogi, której dotychczas nikt nie powtórzył. Siłą rzeczy nikt nie zweryfikował. Mamy własną, środowiskową aferę, na temat której niemal wszyscy mówią, a bardzo wielu pisze. Głównym motywem są zdjęcia i relacje z wyprawy na Grenlandię, która została nagrodzona Jedynką. Gorączkowo wydalamy ze swoich komputerów oskarżenia i jad. Nie mając przy tym wiedzy i niezbędnych do ferowania wyroków danych. Najbardziej przy tym szokuje mnie fakt, iż zarzuty wobec autorów drogi stały się powszechne po pojawieniu się książki, której autorka zastrzega, iż nie ma żadnego podobieństwa bohaterów z postaciami fikcyjnymi. Bynajmniej (sic!). Zastanawiam się co takiego musiało się wydarzyć, aby ktoś zamiast jawnego oskarżenia postawionego wprost, zadał sobie trud napisania i wydania książki. Taka publikacja nie powstaje przecież w pięć minut! Tak więc było wiele czasu, żeby wygasić emocje lub… udoskonalić plan. Dlaczego musiały minąć dwa lata, zanim ktoś głośno, ale zza węgła wyartykułował zarzuty wobec zdobywców nowej drogi na Grenlandii.

Z pewnością wydarzyła się jednak rzecz niebywała w historii. Dotychczas wielokrotnie padały oskarżenia na łamach prasy, nie stroniono też kąśliwych uwag w publikacjach książkowych. Jednakże, o ile dobrze pamiętam, autorzy zazwyczaj występowali z otwartą przyłbicą. Przychodzi mi od razu na myśl historia Karola Englischa i oskarżającego go Romana Kordysa. Z czasów powojennych przypomina mi się niepochlebna ocena działań Andrzeja Wilczkowskiego w czasie akcji „po Milówkę” wydana przez Wawrzyńca Żuławskiego. Późniejsza riposta tego pierwszego była wytłumaczeniem poprzedzonym głęboką analizą opowiadań Wawy. Stąd wzięła się krytyka wzięcia udziału w akcji ratunkowej przez Żuławskiego i Orłowskiego po Zbigniewa Abgarowicza. Główny zarzut dotyczył przyznania się do braku formy, aklimatyzacji i podjęcia akcji ratowniczej wprost z pociągu. Niedawno zmarły Walter Bonatti, jednen z najwybitniejszych alpinistów w dziejach, w książce Moje góry oskarża swoich partnerów z K2 (Lino Lacedelli i Achille Compagnoni) o egoizm i pozbawienie szansy na zdobycie dziewiczego wówczas najwyższego szczytu Karakorum, a także o podanie nieprawdy dotyczącej akcji z butlami tlenowymi. Swego czasu głośny był spór o przebieg akcji na Nanga Parbat pomiędzy Reinholdem Messnerem, a Maxem von Kienlinem. Ten drugi oskarżył pierwszego zdobywcę wszystkich ośmiotysięczników o przyczynienie się do śmierci swojego brata Gunthera. Pamiętam też konflikt pomiędzy Ronem Krakauerem i Anatolijem Bukriejewem na temat tragedii na Mount Everest w 1996 roku. Z pewnością ocenę amerykańskiego dziennikarza we Wszystko za Everest można uznać za krzywdzące wobec Rosjanina, który z narażeniem życia ratował ludzi w strefie śmierci. Bukriejew sprostował rewelacje Krakauera w książce Wspinaczka. Mount Everest i zgubne ambicje. Dla mnie jest to kolejne przykład na to, żeby nie ferować wyroków na podstawie relacji pochodzących od osób trzecich.

Dla mnie najważniejszą pozycją, w której autor podejmuje próbę wyjaśnienia prawdy jest książka Grega Childa Mieszane uczucia. Znajduje się tu rozdział dotyczący zdobycia Lhotse przez Tomaśa Ćesena. Nie ma w nim złośliwych uwag, nie ma fantazjowania, nie ma krytyki, czy też personalnej oceny. Owszem są komentarze, ale opisujące działania, a nie człowieka. Z właściwą sobie kulturą, w obliczu bardzo delikatnego tematu Child stawia pytania i przy pomocy świadków próbuje na nie odpowiedzieć. Nie robi tego z ukrycia. Nie opisuje zmyślonych postaci, których rysy charakterologiczne nie pozastawiają wątpliwości kto jest kim. Rozważania Childa czyta się z przyjemnością, mając świadomość, że autor szuka prawdy i oprócz wspinania… lubi ludzi. Child nie stawia też kropki nad i pozwalając czytelnikowi na samodzielne wyciągnięcie wniosków.

A jak to jest z nami? Biorąc udział, słuchając i śledząc internetowe na ogół jałowe dyskusje bliżej mi do stwierdzenia, że wspinania zbytnio nie lubimy, o ludziach nie wspominając. Czy w takim razie dowiemy co rzeczywiście wydarzyło się na wyspie  Pam, nie tylko w 2007 roku? Chciałoby się rzec, że w końcu o tym usłyszymy. Tylko, czy będziemy dostatecznie cierpliwi, żeby chcieć poznać prawdę? 

Góry, wrzesień 2011